Od tego miejsca przez następne 20 km trasę znałem jak własną kieszeń. Ruszyłem mocniej, aby urwać się grupce. Po raz kolejny okazało się, że zbiegi to moja pięta Achillesowa. Co zyskałem na górkach i prostych odcinkach to traciłem na zbiegach. Dopiero gdzieś ok 26-28 km udało mi się na dobre oderwać. Na 35km w Zbychowie czekali na mnie moi najwierniejsi kibice. Sama myśl, że zobaczę żonę i córeczki dodawała mi skrzydeł. Miałem już wtedy sporą przewagę nad grupką, z którą zaczynałem bieg, i niewielką, 2-5 min stratę do kolejnych zawodników. Czułem się rewelacyjnie. Regularnie, co 30 min zażywałem żel, popijałem Izotonikiem, a pod koniec wyścigu colą i red bullem. Od Zbychowa do mety, na odcinku 11 km udało mi się wyprzedzić jeszcze jednego zawodnika. Ostatecznie ukończyłem bieg na 16 miejscu. Był, bo jak dotąd najdłuższy mój bieg – dokładnie 47,8 km.”
Była to relacja Karola Lipowskiego ze startu TriCity Trail Maraton.
Gratulujemy!